Archiwum marzec 2015


mar 17 2015 pro ana 17.03.15
Komentarze (0)
Witajcie Kochane
Nie pisalam w niedziele bo balam sie, ze w poniedzialek nie dam sobie rady gdy zostane sama w domu. Ze zjem za duzo. Kompletnie w siebie nie wierzylam. I niestety ale zjadlam ponad norme. Nie tak wiele jak w najgorszych dniach, ale i tak zbyt wiele.
Jednak po dzisiejszym dniu wiem ze moge wykazac sie silna wola. Przeciez moge sobie z tym wszystkim poradzic, prawda? Nie moge tylko z gory zakladac ze mi sie nie uda, watpic w siebie, bo wtedy zeczywiscie mi nie wychodzi.
Ale do sedna... Bylam dzis na obiedzie u znajomych rodziny i zjadlam obiad ( oczywiscie troche zostawilam) ale potem w domu juz prawie nic nie jadlam. Nie szperam juz po szafkach. Nie zjadam w samotnosci slodyczy ktorymi jestem obdarowywana. Odmawialam dzis zbednego jedzenia. Ograniczam sie na tyle abym wytrwala i jednoczesnie byla z siebie zadowolona. Chce jesc jeszcze mniej, ale ide do swego celu powoli. Powoli, ale stabilnie, bez zbednych postojow. Czuje sie troche jak niemowle, ktore uczy sie chodzic. Na nowo stawiam pierwsze kroki. Porazki zostawiam za sobo, daleko...
Wczoraj rozdrapalam stare rany. Na nowo powrocilam w myslach do wydarzen z przed roku. Pierwszy raz pozwolilam sobie przywolac na mysl te bolesne wspomnienia. To bylo ciezkie, ale uleczylo mnie. Wytrzymalam to, mimo ze pozwolilam dojsc do glosu temu, co nosilam gleboko w sercu. Wykazalam sie zaufaniem do siebie. Uwierzylam, ze dam rade to przetrwac. Uwierzylam w swoja sile...
Mam cudowna przyjaciolke. Kiedys sie nie znosilysmy. Gdyby ktos powiedzial mi 3 lata temu ze teraz bede planowala isc z nia do liceum, wysmialabym go. Teraz, chociaz mam wreszcie bratnia dusze, boje sie, ze ja pokocham, a potem ta przyjazn sie rozpadnie i bede cierpiec. Ale chyba to warte jest ryzyka.
Wracam jutro do szkoly. I powoli wracam do cwiczan.
Dzisiejsze cwiczenia:
- 45 min rowerka stacjonarnego
To by bylo na tyle dzisiaj.

Odwagi...  

mar 14 2015 14.03.15
Komentarze (0)
Witajcie Motylki
Od dawna zbieralam sie zeby do Was napisac, ale nie wiedzialam jak zaczac. Jest mi ogromnie wstyd, ze Was nie wspieralam i nie pisalam przez ponad miesiac. Nie bylam wtedy pro ana w czynach, w sercu na zawsze ja pozostalam. Moje postempowanie doprowadzilo mnie do 4 kg w prezencie, oczywiscie nie na minusie. 
Wszystko to nie dzialo sie jednak bez powodu. Mialam wrazenie, ze stracilam cel, na niczym mi nie zalezalo. Rozlonka z kims dla kogo nic nie znacze pozbawila mnie checi do zycia. Bylam tak zrezygnowana, ze myslalam nawet o usunieciu bloga, o nowym poczatku. Caly czas sie jednak przed tym wzbranialam. Chociaz nie umieszczalam notek, czesto na niego wchodzilam. Brakowalo mi go. Nie potrafilam jednak nic napisac. Nawet slow, ze wroce, bo nie mialam pewnosci. Nie wiedzialam jak to wszystko wytlumaczyc. Czulam, ze nas zdradzilam. 
Dopiero dzisiaj, gdy weszlam na bloga, poczulam, ze to wlasciwy moment. Tyle razy myslalam co napisze, a dzis slowa same poplynely. Wybaczylam sobie to wszystko. Nie czuje do siebie nienawisci. Bede starala sie byc lepsza dla siebie. Teraz juz nie mam nikogo poza soba, dla kogo mialabym to robic. To byl przelomowy okres, ale byl mi potrzebny. 
Mam nadzieje, ze dalej ze mna pozostaniecie. Ze mimo tej nieobecnosci nie stracilam w Was wsparcia. Ja dalej chce byc wsparciem dla Was.
Nie bede na razie umieszczala bilansow kalorycznych gdyz nie czuje sie na silach na liczenie kazdej kalorii. Chce aby moje sumienie bylo miernikiem tego ile zjem. Chce zaczac powoli, przyzwyczaic sie do malych ilosci. Gdy juz zaczynam, to mnie uzaleznia. Niestety tak jest tez w ta druga strone, gdy jem wiecej. Bede jednak pisalo o moich cwiczeniach i spalonych kaloriach. Na to jednak musze poczekac gdyz kontuzja palca uniemozliwia mi cwiczenia. Jedynie rowerek stacjonarny wchodzi w gre.
Motylki sila jest w Was. Zadne motywacje jej nie wydobeda. Musicie pozwolic jej tylko dojsc do glosy. Ja czekalam na to ponad 5 tygodni. Ale ona w koncu przyszla. Czasem warto poczekac. 

Kamien spadl mi z serca, tak mi Was brakowalo...