Komentarze (0)
Witajcie Kochane
Nie pisalam w niedziele bo balam sie, ze w poniedzialek nie dam sobie rady gdy zostane sama w domu. Ze zjem za duzo. Kompletnie w siebie nie wierzylam. I niestety ale zjadlam ponad norme. Nie tak wiele jak w najgorszych dniach, ale i tak zbyt wiele.
Jednak po dzisiejszym dniu wiem ze moge wykazac sie silna wola. Przeciez moge sobie z tym wszystkim poradzic, prawda? Nie moge tylko z gory zakladac ze mi sie nie uda, watpic w siebie, bo wtedy zeczywiscie mi nie wychodzi.
Ale do sedna... Bylam dzis na obiedzie u znajomych rodziny i zjadlam obiad ( oczywiscie troche zostawilam) ale potem w domu juz prawie nic nie jadlam. Nie szperam juz po szafkach. Nie zjadam w samotnosci slodyczy ktorymi jestem obdarowywana. Odmawialam dzis zbednego jedzenia. Ograniczam sie na tyle abym wytrwala i jednoczesnie byla z siebie zadowolona. Chce jesc jeszcze mniej, ale ide do swego celu powoli. Powoli, ale stabilnie, bez zbednych postojow. Czuje sie troche jak niemowle, ktore uczy sie chodzic. Na nowo stawiam pierwsze kroki. Porazki zostawiam za sobo, daleko...
Wczoraj rozdrapalam stare rany. Na nowo powrocilam w myslach do wydarzen z przed roku. Pierwszy raz pozwolilam sobie przywolac na mysl te bolesne wspomnienia. To bylo ciezkie, ale uleczylo mnie. Wytrzymalam to, mimo ze pozwolilam dojsc do glosu temu, co nosilam gleboko w sercu. Wykazalam sie zaufaniem do siebie. Uwierzylam, ze dam rade to przetrwac. Uwierzylam w swoja sile...
Mam cudowna przyjaciolke. Kiedys sie nie znosilysmy. Gdyby ktos powiedzial mi 3 lata temu ze teraz bede planowala isc z nia do liceum, wysmialabym go. Teraz, chociaz mam wreszcie bratnia dusze, boje sie, ze ja pokocham, a potem ta przyjazn sie rozpadnie i bede cierpiec. Ale chyba to warte jest ryzyka.
Wracam jutro do szkoly. I powoli wracam do cwiczan.
Dzisiejsze cwiczenia:
- 45 min rowerka stacjonarnego
To by bylo na tyle dzisiaj.
Odwagi...