Archiwum grudzień 2014


gru 31 2014 31.12.14
Komentarze (0)

Kochane Motylki

Chce wam zlozyc zyczenia na nowy rok juz teraz. Nie kazcie sie za male niedociagniecia w ten dzien. Odnajdzcie w sobie sile. Ja sama wiem jak to trudne bo wciaz jej poszukuje. Niech wasze zlamane serduszka sie zalecza i choc na chwile wypelnia spokojem i radoscia. Dobrego roku

 

gru 30 2014 30.12.14
Komentarze (0)

Mial byc taki dobry dzien ale nie do konca tako byl. Niby nie bylo ataku ale mam swiadomosc ze moglam zjesc mniej. Wszystko przez to ze poszlam do cioci i tam zostalom obdarowana obiadem i dwoma kawaleczkami ciasta. Potem jadlam malo ale przeciez moglam odmowic... Nie zrobilam tego bo chcialam jeszcze bardziej uprzyjemnic sobie tak przyjemny dzien a i tak wyszlo jak wyszlo. Sporo cwiczylam, nie jadlam bardzo duzo i wlasciwie nie wiem czy zaliczyc ten dzien do udaych czy nie. Nawet juz nie pisze bilansu zeby sie nie pograzac.

Dzis zastanawialam sie jakby to bylo bez tej manii chudoscii... Nie wiem kidy sie ona zaczela. Zupelnie jakby Bog juz mnie taka stwozyl ( do bycia chuda). Gdybym jej nie miala to tak jakbym przestala byc soba. Cos we mnie peklo. Zazwyczaj jak raz zgrzeszylam to dawalam sobie fory na pare dni. A teraz nie. Ladnie sraralam sie do konca dnia. I nie planuje na nastepny dzien obzarstwa. Chociaz moglabym wszystko zaczac od nowego roku. Nie chce juz nic odkladac. Mam jedno zycie i chce byc silna tu i teraz, czego zycze i Wam

Dobranoc Kruszynki

gru 30 2014 30.12.14
Komentarze (0)

Witajcie Motylki...

Nie wiem jak wy ale ja uwazam ze postanowienia noworoczne sa w jakis sposob przeklete. 1.01.20...- ta data nie niesie za soba nic dobrego. Sama mialam w poprzednich latach takie postanowienia i rzadko w nich trwalam. Kilka miesiecy temu obiecalam sobie ze bede malo jesc juz przed nowym rokiem zeby na sylwestra nie miec tego ciezaru (psychicznego i fizycznego oczywiscie). Zle sie u mnie ostatnio dzialo wiec postanowilam zrobic moj maly nowy rok dzis! Zalozenie bloga to chyba dobry poczatek.

Taki piekny dzis dzien, slonce, bialy snieg lezy:) Az chce sie dzialac. Dzisiaj wstalam ale postanowilam ze nie bede jadla sniadania jak to robie zwykle tylko pocwicze, wiec spedzilam godzinke z mel b :) Dzis wybieram sie do fryzjera na kolejne rozjasnianie.

Powodzenia kruszynki

gru 29 2014 Moja historia
Komentarze (0)

Witajcie kochane.

Pozwolcie mi sie przedstawic. Bede poslugiwala sie na tym blogu pseldonimem Annie. Mam 15 lat, 168 cm wzrostu, 59 kg wagi i wiecznie oczekuje od zycia czegos wiecej. Kazdy zachod zachod slonca jest dla mnie zbyt jasny... Chociaz moje oczy zgasly juz dawno temu wciaz tu jestem i nie zaluje. Jestem dumna ze mimo trudnosci wciaz zyje. Prosze, zanim przeczytacie dalsza czesc tej opowiesci nie oceniajcie mnie pochopnie. Mam swiadomosc ze nasze zycie, zycie motyli nie kazdym musi sie podobac ale wierzcie ze my jestesmy swiadome ze to co robimy nie jest dobre ale to w pewien sposob pozwala nam przetrwac.

Gdy mialam kilka lat bylam zwykla szczuplutka rozesmiana dziewczynka. Jeszcze w zerowce nie mialam problemow z waga. Wszystko zmienilo sie w podstawowce. Wtedy powoli zaczelam przybierac na wadze. Nigdy nie bylam gtubaskiem. Po prostu zawsze wazylam troche wiecej od moich kolezanek ktore byly prawdziwymi chudzinami. Paradoks ze ich rodzice sa grubsi a moi wyjatkowo szczupli. Jednak moj tata w mlodosci tez zmagal sie z waga. Zle czulam sie gdy kolezanki w 2 i 3 klasie wymienialy sie ciuchami i robily pokazy mody a na mnie poprostu nic nie pasowalo. Ja zawsze od siebie oczekiwalam czegos wiecej... perfekcji. I tak zaczelo sie odchudzanie dziecka. Zaczelam to robic... nie pamietam kiedy. W wieku 10 moze 11 lat. Ograniczlam slodycze, jadlam salatki owocowe itp. Trwalo to czasem tydzien, miesiac, wiecej i tak przez kilka lat z przerwami na normalne jedzenie. Potem jednak spotkalo mnie cos czego sie nie spodziewalam. Gdy bylam mlodsza w domu zawsze czekala babcia z obiadem jednak gdy stalam sie nastolatka i zaczelam przychodzic do pustego domu zaczelo sie jedzenie. Na poczatku po prostu nuda potem gorszy dzien w szkole bylu powodem do uczty. Oczywiscie tak zeby nikt z domownikow nie zauwazyl.

Zawsze bylam wzorowa corka. Dobrze sie uczylam i tak jest do dzisiaj. Nie szwendalam sie z kolezankami. Nie mialam chlopaka. Az tu nagle w gimnazjum poznalam spooooro starszego chlopaka i zaczal sie alkochol, dopalacze, marichuana i inne sprawy o ktorych nie musze pisac. Gdy z powodu rodzicow rozsztalam sie z nim ataki jedzenia sie nasilily. Przytylam z 4 kilo ale zrzucilam i uporalam sie z tym. Jakies ponad rok temu znowu kurewsko sie zakochalam. Niestety w kolesiu ktory mimo iz wiedzial ze go kocham to nabijal sie ze mnie i rozpowiadal wszystkim o mojej milosci do niego. Jak sie mozecie domyslic ona nie ustala do dzis... Obzarstwo dla zabicia bolu spowodowanego odrzuceniem nasililo sie. Zdalam sobie sprawe ze jestem chora. Ze to jedzenie kompulsywne...

Przez caly ten ciezki okres dorastania (rozstanie rodzicow, milosc ach ta milosc i inne sprawy) zawsze, kadego dnia i kazdej chwili towazyszylo mi poczucie ze musze byc chuda, za jestem wciaz za gruba a cale zlo jakie mnie spotkalo jest powodem mojej wagi. To przerodzilo sie w mala obsesje. Zaczelam sie okaleczac. Potem przestalam a teraz znow zaczela.

Niedawno uslyszalam o pro anie. Oczywiscie wiedzialam ze istnieje anoreksja ale nie mialam pojecia o ruchu dziewczyn ktore dobrowolnie ja wybieraja. Postanowilam ze tez zostane motylkiem any bo przeciez zawsze dazylam do bycua chuda. Zawiazalam czerwona nitke z motylkiem na nadgarstku i poczulam przyplyw sil. Poczulam sie niezwylka. To bylo uczucie nie do opisania. Przez pierwsze pare dni doslownie nie moglam patrzec na jedzenie. Nie czulam glodu a przeciez zawsze mialam z nim taki problem. Oczywiscie jadlam obiady i kolacje jamy z mama wspolnie ale wrecz wmuszalam w siebie jedzenie. A tak na marginesie choc wiele razy probowalam to nie umiem sprowokowac wymiotow. 

Kilka dni pozniej moja kompulsa zaczela sie odzywac. Chciala znow celebrowac nasze ataki obzarstwa. A ja zucalam sie na jedzenie po to by przez pare kolejnych dni jesc zdrowo, cwiczyc i wmawiac sobie ze juz jest dobrze. Ze odnalazlam spokoj... ale tak nie bylo. W kolko walcza we mnie kompulsa i ana. 2 przeciwienstwa chca mojej uwagi. Obie sa czescia mnie. Ta walka toczy sie we mniem. Raz wygrywa jedna czesc mnie a raz druga. Raz chce byc chuda a raz pragne schronienia w jedzeniu. Czuje sie tak jakbym miala 2 osobowosci. Dzisiaj wygrala ta gorsza... i wtedy postanowilam zalozyc tego bloga...

Kochane motylki i nie tylko, to moja historia, ktorej koniec nie zostal jeszcze napisany. Sledzcie jesli chcecie dalsze kartki mojego zycia. Czy wygram czy nie? Tego nie wiem. Wie to tylko Bog ale mam nadzieje ze pozwoli On nam byc chudym i wciaz zyc na tym swiecie...

Zyjmy na krawedzi smierci

                                                Z powazaniem Annie...